czwartek, 23 sierpnia 2012

Koniec końców


Koniec końców

Czy to już pora żeby się zestarzeć. Czy na to jest w ogóle kiedykolwiek jakaś pora. Nie ma żadnego powodu żeby się starzeć. Coraz bardziej odczuwać siebie jako balast. Wieloryb wyrzucony przez przeciwne prądy wysycha na dzikiej plaży. Można go nawet podlewać i co z tego. Starzeje się w mgnieniu oka i marszczy. W końcu umiera. On nie wie że się starzeje. Może umrzeć umiera. Podobno nawet wie że umiera. Ale nie wie że się starzeje. Do umierania zawsze jest powód. Z bólu. Z miłości. Z rozkoszy. Z nienawiści. Jest tyle powodów do umierania.
Pójść samemu na Narayama. Nie dać się wynieść komukolwiek. Nawet własnemu synowi którego się nie ma i nigdy nie miało bo zawsze na to był czas. Wszystko w życiu było w zasięgu ręki nawet umieranie choćby w wypadku samochodowym.
Ale nie starość.
A może po prostu mieć to wszystko gdzieś. Gdzieś spóźnione autobusy. Gdzieś źle wyglądające dżinsy. Gdzieś coraz cięższe okulary. Gdzieś orkiestrę symfoniczną w lewym lub prawym uchu. Gdzieś brak ochoty na starość.
Zrównać górę Narayama z poziomem morza.





czwartek, 9 sierpnia 2012

Rozterka

Rozterka
Jak ją przestrzec żeby jej nie wprawić w popłoch? Ująć delikatnie za ramię ? Na pewno krzyknie. Zacznie krzyczeć. I wszyscy rzucą się na mnie. Zanim zdążę cokolwiek powiedzieć. Ale przecież ona nie może się nie dowiedzieć. Nie mogę jej pozostawić w niewiedzy. No bo jeśli to ważne spotkanie w interesach? Albo co gorsza randka? Może do niej zawołać tak jak to robią w filmach w telewizji:  przepraszam panią! I jak filmach w telewizji ona odwróci się w moją stronę łagodnie i w zwolnionym tempie i zobaczy że to ja i uśmiechnie się do mnie… 
A jeśli odwrócą się one wszystkie? Ludzie zaczną mi się przyglądać tym ich drwiącym spojrzeniem zwisającym aż do brody. Zaczną szeptać do swojego wnętrza: o co chodzi temu pospolitemu wariatowi żeby tak wykrzykiwać  w samym środku dnia w samym środku korytarzu metra gdzie uwaga pasażerowie perony tej stacji mieszczą się przy zakręcie.
A gdybym tak ją delikatnie zdjął? W ten sposób zachowałbym anonimat. Anonimat i tę grubą żółta nić która swą rdzą koroduje nieskazitelną czerń tych pięknych pleców przyobleczonych w kaszmir.