Spać. Nie śnić o biegu. Śpiącnieśpiąc
znosić koncentrację konkurentów. Nie słyszeć ich oddechu. Równego i pewnego. Przyśpieszonego
i nerwowego. Za piątą ścianą szloch piątej pięćdziesiąt osiem. Trzecie piętro obraca
się z ulgą na drugi bok. Ma handicap do siódmej. Czwarte błaga o kwadrans.
Dziesięć minut. Tylko pięć. Wspólnota obolałych w warkocie budzika. Społeczność biorców coraz
słabszej czarnej kawy. Zaprzysiężenie całorocznych najemników cyferblatów i
wyświetlaczy. Związek niedoobudzonych. Wspólnota odnoszących obrażenia na
skutek przedawkowania wiadomości porannych. Walczą zaciekle-niezdarnie-na-niby z
pośpiechem. Zmagają z czasem w telefonie komórkowym. I w każdej komórce
swojego ciała. Biorą cięgi nieodprowadzanych drzwi w metrze. Przeżywają wybuchy
korków ulicznych. Oddają złe myśli. I słowa. Przekuwają w płomykach nieżyczliwej
bezmyślności dobre uczucia na obojętność. I obojętność w lodzie nieżyczliwości na
bezmyślnie złe uczucia. Podążają. Chcą
zdążyć. Muszą nadążyć. Bo jeśli nie oni.
Kochana, bywam ostatnio i widzę ten bieg. Napisałaś o tym co mnie ostatnio męczy. Ale nie tylko dlatego jestem pod wrażeniem twojego pisania.
OdpowiedzUsuńBieg za zdjęciu "wypożyczyłam "(?) z filmu "Czeski sen". Tekst to skutek mieszkania na 13-ym piętrze, w metrze i w biurze w wielkim mieście. Napisałam to niedawno. Wspomnienia złe człowieka się trzymają jak kleszcze psa, nawet po paru latach bez biegu musiało to wyjść. Od kilku lat nie muszę biec. Nigdy nie cierpiałam wuefu ;)
OdpowiedzUsuńPiękny opis budzącego się domu. Taka poetycka wersja "co dla jednych jest sufitem dla innych jest podłogą" (o ile dobrze pamiętam cytat). Dawno tu nie zaglądałam, tyle do czytania... :) Pozdrawiam, Daria
OdpowiedzUsuń