piątek, 25 listopada 2011

Franek

Franek

Franek wierzy świecie że jego prababka ma sto lat.  Może nawet więcej ale tego nikt nigdy się nie dowie. Podczas licznych pożarów i wysiedleń prababka Franka straciła wszystkie dokumenty. Kobiety ze wsi mówią za jej plecami że skorzystała z tej okazji żeby odmłodzić swoją metrykę  o kilka zbyt ciężkich lub jak kto woli zbyt lekkich lat. W czasie wojen prababka Franka straciła również męża i syna. Pierwszy oddał duszę i przytłumiony okrzyk nowo-nienarodzonego  gdy serce przebijał mu zakrwawiony żelazny bagnet. Drugi dołączył do pierwszego gdy żelazna  kula przeszyła mu na wylot czaszkę i nie miał nawet ćwierć sekundy żeby pomyśleć choćby o westchnieniu.  Kobiety ze wsi mówią cicho że prababka Franka źle się postarała żeby odczynić swój zły los. A to dlatego że nowy mąż którego sobie wzięła też ją osierocił. Ten nowy młody i pełen wigoru mąż był zgodnym gospodarzem. Zginął w czasie pokoju zginął w czasie żniw zginął od wyostrzonej do białości metalu kosy pijanego zawiścią sąsiada.  I zostawił żonę samą. Tylko z niewczesnym ciężkim i okrągłym brzuchem. Z brzuchem jak bochen żytniego chleba (co jak wszyscy wiedzą zapowiada przyjście na świat dziewczynki) i kilkoma długami jako całą schedę.
Od kiedy Franek umie chodzić każdego ranka pije wodę którą przynosi mu jego prababka. Woda pachnie źródlanym chłodem ich piwnicy i żelaznymi  opiłkami z zakładu naprzeciwko. Tak pachnie gdyż prababka Franka moczy w tej wodzie przez całe dwa tygodnie najpiękniejsze i najgrubsze gwoździe jakie może znaleźć u sąsiada kowala.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz