Dzwoni do mnie operator pewnej sieci
komórkowej. Na wstępie wita mnie serdecznie, po czym przechodzi do
meritum, czyli nowej, wspaniałej oferty. Zwraca się do mnie: Pani Ato.
Po zakończeniu sprawy, żegna mnie serdecznie i pozdrawia. Jestem
wzruszona.
Dostaję mail od pewnej bankowej sieci
consultingowej (nie, nie łudźmy się, nie była to sieć doradcza, tylko
właśnie consultingowa), z propozycją atrakcyjnej lokaty tu i tam.
Doradca wita mnie (tak tak) serdecznie, a na końcu mnie serdecznie
pozdrawia. Jestem poruszona. Czuję się kochana.
Choć przyznam, że po chwili przychodzi mi
do głowy taka podstępna myśl: może napisał do mnie ten mail będąc na
wakacjach nad morzem, gdzie między pisaniem jednej kartki pocztowej a
drugiej, uzupełniał zaległą korespondencję do klientów i troszkę mu się
„popultało”?
Kolejny mail, od „przodującego w swojej branży dealera samochodowego”, który otrzymuję tego samego dnia rozwiewa moje wątpliwości. Ówże dealer po klasycznym przywitaniu proponuje mi leasing i
chce się ze mną umówić, w celu „spokojnego dogadania szczegółów”.
Czytam ostatnią linię maila (z pozdrowieniami, a jakże) i już wiem:
przecież oni wszyscy nie mogą być na wakacjach! Oni po prostu tak mają!
Dewaluacja pojęć kwitnie. Nie tylko w
wyżej wymienionych dziedzinach naszego życia. Z telewizorów wylewają się
hektolitry serdeczności, aż dziw, że jeszcze nie utonęliśmy. W stacjach
radiowych również wszyscy wszystkich witają i pozdrawiają w
zuniformizowany, „serdecznościowy” sposób. To już chyba odruchowe. A
odruchowe znaczy bezmyślne. Nawet moje ulubione radio tym grzeszy.
O ile się nie mylę, zjawisko to pojawiło
się stosunkowo niedawno na masową, przemysłową skalę. Zwrot „z
poważaniem” czy też „z wyrazami szacunku” został wyrugowany z pism
urzędowych. Czemu? Że niby staroświecki i zbyt z dystansem? No właśnie, z
dystansem – ale niby dlaczego Pan X z firmy consultingowej Y ma się
uważać za mojego kumpla? Chce nadać naszej relacji posmak bliskości,
wyjątkowości i jednostkowości, mówiąc do mnie po imieniu. Na koniec
zrobi się tak przyjacielski i rodzinny, że mnie pozdrowi i to
serdecznie. I jest pewien, że się tak fajowsko i grzecznie zachował i że
coś ugrał na rozmowie ze mną…
Słowa używane wcześniej z całym
dobrodziejstwem inwentarza w pewnych określonych kręgach (przyjaciele,
rodzina, znajomi) przeniesione zostały w kręgi, w których bywamy
klientem, petentem, proszącym, proszonym. Tam te słowa nie mają nic do
roboty. Wnoszą tylko dysonans i poczucie pozorów, czasem wręcz
nieufności wobec tego, który ich nadużywa.
Piękne słowo „serdeczność” pochodzi w
prostej linii od „serca”. Ale od jakiegoś czasu serdecznie mnie wkurza
przydawka „serdecznie”. Od jakiegoś czasu nikogo już nie pozdrawiam.
Wolę wyjść na „źle wychowaną” w czyichś oczach, niż na pozorantkę w
moich własnych.
Kłaniam się. Żegnam. Z poważaniem. Z wyrazami szacunku. Do usłyszenia. Do zobaczenia.
p.s.
Nie – to NIE JEST MOJE. Znalazłam na internecie. Tylko coś mi nie gra… Ok, jest pozdrawiam, serdecznie, milutki, ale dlaczego dzień a nie dzionek !
O, jak ładnie napisane coś, co mogło być rąbnięciem pięścią w stół. Przecież już nie można z tą inflacją pustych "serdeczności".
OdpowiedzUsuńA co z "witam"? Oczekuję równie dobrego tekstu na temat.
Kłaniam się.
Jan Wolski
Serdeczność środkiem do celu czasem.Pierwsze wrażenie,dobre wrażenie ułatwia transakcje przeróżne. Łatwiej dać się nabrać, naciągnąć przez kogoś kto wzbudza zaufanie swoją serdecznością.
OdpowiedzUsuńŚciskam milusio ;)