niedziela, 10 czerwca 2012

Bulwersacja serdeczna

Dzwoni do mnie operator pewnej sieci komórkowej. Na wstępie wita mnie serdecznie, po czym przechodzi do meritum, czyli nowej, wspaniałej oferty. Zwraca się do mnie: Pani Ato. Po zakończeniu sprawy, żegna mnie serdecznie i pozdrawia. Jestem wzruszona.
Dostaję mail od pewnej bankowej sieci consultingowej (nie, nie łudźmy się, nie była to sieć doradcza, tylko właśnie consultingowa), z propozycją atrakcyjnej lokaty tu i tam. Doradca wita mnie  (tak tak) serdecznie, a na końcu mnie serdecznie pozdrawia. Jestem poruszona. Czuję się kochana.
Choć przyznam, że po chwili przychodzi mi do głowy taka podstępna myśl: może napisał do mnie ten mail będąc na wakacjach nad morzem, gdzie między pisaniem jednej kartki pocztowej a drugiej, uzupełniał zaległą korespondencję do klientów i troszkę mu się „popultało”?
Kolejny mail, od „przodującego w swojej branży dealera samochodowego”,  który otrzymuję tego samego dnia rozwiewa moje wątpliwości. Ówże dealer po klasycznym przywitaniu proponuje mi leasing i chce się ze mną umówić, w celu „spokojnego dogadania szczegółów”. Czytam ostatnią linię maila (z pozdrowieniami, a jakże) i już wiem: przecież oni wszyscy nie mogą być na wakacjach! Oni po prostu tak mają!
Dewaluacja pojęć kwitnie. Nie tylko w wyżej wymienionych dziedzinach naszego życia. Z telewizorów wylewają się hektolitry serdeczności, aż dziw, że jeszcze nie utonęliśmy. W stacjach radiowych również wszyscy wszystkich witają i pozdrawiają w zuniformizowany, „serdecznościowy” sposób. To już chyba odruchowe. A odruchowe znaczy bezmyślne. Nawet moje ulubione radio tym grzeszy.
O ile się nie mylę, zjawisko to pojawiło się stosunkowo niedawno na masową, przemysłową skalę. Zwrot „z poważaniem” czy też „z wyrazami szacunku” został wyrugowany z pism urzędowych. Czemu? Że niby staroświecki i zbyt z dystansem? No właśnie, z dystansem  – ale niby dlaczego Pan X z firmy consultingowej Y ma się uważać za mojego kumpla? Chce nadać naszej relacji posmak bliskości, wyjątkowości i jednostkowości, mówiąc do mnie po imieniu. Na koniec zrobi się tak przyjacielski i rodzinny, że mnie pozdrowi i to serdecznie. I jest pewien, że się tak fajowsko i grzecznie zachował i że coś ugrał na rozmowie ze mną…
Słowa używane wcześniej z całym dobrodziejstwem inwentarza w pewnych określonych kręgach (przyjaciele, rodzina, znajomi) przeniesione zostały w kręgi, w których bywamy klientem, petentem, proszącym, proszonym. Tam te słowa nie mają nic do roboty. Wnoszą tylko dysonans i poczucie pozorów, czasem wręcz nieufności wobec tego, który ich nadużywa.
Piękne słowo „serdeczność” pochodzi w prostej linii od „serca”. Ale od jakiegoś czasu serdecznie mnie wkurza przydawka „serdecznie”. Od jakiegoś czasu nikogo już nie pozdrawiam. Wolę wyjść na „źle wychowaną” w czyichś oczach, niż na pozorantkę w moich własnych.

Kłaniam się. Żegnam. Z poważaniem. Z wyrazami szacunku. Do usłyszenia. Do zobaczenia. 


p.s.


      


Nie – to NIE JEST MOJE. Znalazłam na internecie. Tylko coś mi nie gra… Ok, jest pozdrawiam, serdecznie, milutki, ale dlaczego dzień a nie dzionek !

2 komentarze:

  1. O, jak ładnie napisane coś, co mogło być rąbnięciem pięścią w stół. Przecież już nie można z tą inflacją pustych "serdeczności".
    A co z "witam"? Oczekuję równie dobrego tekstu na temat.

    Kłaniam się.

    Jan Wolski

    OdpowiedzUsuń
  2. Serdeczność środkiem do celu czasem.Pierwsze wrażenie,dobre wrażenie ułatwia transakcje przeróżne. Łatwiej dać się nabrać, naciągnąć przez kogoś kto wzbudza zaufanie swoją serdecznością.
    Ściskam milusio ;)

    OdpowiedzUsuń