wtorek, 12 czerwca 2012

Rozmowa


Rozmowa

On mówi że nie lubi ludzi którzy mówią zbyt głośno. Ona chciałaby powiedzieć mu to samo.  Chciałaby mu powiedzieć że boi się tych którzy przemieszczają się z prędkością światła nie rozświetlając niczego.  Tych którzy przemieszczają się z jednego bieguna emocji na drugi nie pozostawiając najmniejszej cząsteczki ciepła na swej trajektorii. Tych którzy torturują jej uszy i obijają głowę łomotem nieodprowadzanych ciężkich drzwi.
On mówi że dla ludzi którzy mówią zbyt głośno szary nie jest kolorem ani niuansem.  Że są jak tropikalne wybujałe kwiaty. Że ocierać się o nich to tak jak żyć w miejscu gdzie słońce jest okrągłe i palące przez cały dzień. Że ocierać się o nich to jak żyć w miejscu gdzie plaża jest błękitno-piaszczysta przez cały rok. Ona chciałaby mu powiedzieć to samo.
Ale boi się mówić zbyt głośno.





1 komentarz:

  1. To trochę jak niegdysiejsze kazania ks. Malińskiego. Dziesięciozdaniowe, po których siedziało się w ciszy przeżuwając usłyszane. Wracając, wsłuchując się jeszcze raz.
    Odklejając wielowarstwy skondensowane w raptem kilkudziesięciu słowach.

    OdpowiedzUsuń