Koniec końców
Czy to już pora żeby się zestarzeć. Czy
na to jest w ogóle kiedykolwiek jakaś pora. Nie ma żadnego powodu żeby się starzeć.
Coraz bardziej odczuwać siebie jako balast. Wieloryb wyrzucony przez przeciwne
prądy wysycha na dzikiej plaży. Można go nawet podlewać i co z tego. Starzeje
się w mgnieniu oka i marszczy. W końcu umiera. On nie wie że się starzeje. Może
umrzeć umiera. Podobno nawet wie że umiera. Ale nie wie że się starzeje. Do
umierania zawsze jest powód. Z bólu. Z miłości. Z rozkoszy. Z nienawiści. Jest
tyle powodów do umierania.
Pójść samemu na Narayama. Nie dać się
wynieść komukolwiek. Nawet własnemu synowi którego się nie ma i nigdy nie miało
bo zawsze na to był czas. Wszystko w życiu było w zasięgu ręki nawet umieranie
choćby w wypadku samochodowym.
Ale nie starość.
A może po prostu mieć to wszystko
gdzieś. Gdzieś spóźnione autobusy. Gdzieś źle wyglądające dżinsy. Gdzieś coraz
cięższe okulary. Gdzieś orkiestrę symfoniczną w lewym lub prawym uchu. Gdzieś brak
ochoty na starość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz